Dnia 7 października 2012 roku Zbór Ewangelicko-Reformowany w Łodzi obchodził osiemdziesiątą rocznicę otwarcia Kościoła i sto dziesiątą rocznicę powstania samodzielnej Parafii. W tych dniach i ja obchodziłem swoje 75 urodziny. Tak więc mogłem stwierdzić - jesteśmy prawie rówieśnikami. Niekiedy stwierdzamy – „Jak to było dawno, kiedy kościół otworzył swoje podwoje, a było to 2 października 1932 roku”. W rzeczywistości osiemdziesiąt lat dziejów, to krótki, ale jednak dość szczególny epizod funkcjonowania Łódzkiego Zboru. Fotograf na zdjęciu, które obecnie widnieje w Sali Zborowej, uwidocznił uroczyste otwarcie Kościoła przy ulicy Radwańskiej. Duchowni różnych zborów i wyznań w odświętnych togach kroczyli do wrót świątyni, a byli wśród nich: ks. superintendent Stefan Skierski, pastor zboru ks. Ludwik Zaunar, ks. Piasecki, ks. Jelen, ks. Fibich, ks. Szefer, ks. Niemczyk, ks.Wojak, ks.Kotula, ks. Gloch, ks.Jelinek, ks. Bernot, a także wojewoda Jaszczoń, prezesowa Geyerowa, prezes Wagner, p Oskar Gerlicz, p. Alfred Eckersdorf, radca Kuratowski, inż. Mackiewicz, gen. Litwinowicz .
Wśród fotografii znajdujących się w Sali Zborowej jest jeszcze jedno zdjęcie, które zasługuje na szczególną uwagę. Jest to fotografia ks. Jerzego Jelena oprawiona w skromną ramę. Ks. Jerzy Jelen był pastorem Zboru łódzkiego w latach 1936-1941. Wraz z wybuchem drugiej wojny światowej nastały trudne czasy dla kościołów. W Zborze łódzkim w 1940 r. zostały zarekwirowane przez władze niemieckie księgi parafialne oraz zabroniono wszelkiej działalności polskim stowarzyszeniom i związkom religijnym. Na jakiś czas przydała się znajomość języka czeskiego ks. Jelena i prowadzono nabożeństwa tylko w języku czeskim /dotychczas nabożeństwa były prowadzone na przemian w języku polskim i czeskim/. Nie na długo to się jednak zdało. Ks. Jerzy Jelen został aresztowany w Wielki Piątek 1941 roku, osadzony w więzieniu gestapo, a potem deportowany do obozu koncentracyjnego w Dachau. W obozie tym zmarł z powodu choroby i wycieńczenia w dzień Bożego Narodzenia 1942 roku. W okresie wojny przestało działać również Stowarzyszenie Kulturalno – Oświatowe wraz z sekcją chóru oraz biblioteką, którymi zajmowało się niniejsze stowarzyszenie.
Wróćmy jednak pamięcią do lat wcześniejszych w dziejach Kościoła. W dokumentach parafialnych odnotowano, że z uwagi na brak środków finansowych dopiero w 1935 roku zostały ustawione ławki w wnętrzu kościoła. Nazwiska fundatorów zostały upamiętnione na grawerowanych tabliczkach umieszczonych na tych ławach. Trudno dziś spotkać osoby lub ich rodziny, których nazwiska widnieją na tabliczkach. Pamiętam jeszcze niektórych z tych rodzin jak: pp. Stefana Eckersdorfa, Jana Zaunara, Amalię i Józefa Jersaków.
Pamiętam także inne rodziny, a wśród nich: rodzinę p. Grzybowej /z d. Gąsiorowska, / Marię i Stefana Skierskich, p. Milenę Piotrowską /siostrę ks. Jana, ks. Jarosława i ks. Bogusława Niewieczerzałów/, p. E. Kopciuchową, p. Marię Piotrowską z Wodnego Rynku, siostry Wachowskie z W-wy, rodzinę p. Alwiny Krajewskiej i p.Eugenii Maślankowej z Łodzi, rodzinę Nemeczków i Matysów z Rudy Pabianickiej, rodziny Zenona Małego, Bojarskich i Zagalskich z Łodzi, rodzinę Wilhelma Najmana pochodzącego z Zelowa. To oni wspierali ten Kościół nie tylko materialnie, ale moralnie oraz duchowo, oni inspirowali najróżniejsze formy działania.
Z inicjatywy parafian był wydawany w 1957roku między innymi Biuletyn Zboru Ewangelicko – Reformowanego w Łodzi o nakładzie do 150 egz. każdy. Autorami większości artykułów byli : Stefan Skierski, Stefan Eckersdorf oraz podpisani inicjałami S.A.E i S.G.S., które nie udało się rozszyfrować.
Jako pierwszy artykuł zamieszczony w kwartalniku był poświęcony śp. Ks. Ludwikowi Zaunarowi. Ks.Ludwik Zaunar był duchownym w Zborze łódzkim w latach 1922-1935. Jego dziełem było wybudowanie kościoła przy ulicy Radwańskiej, którego rocznicę uroczyście 7 października świętowano. Ks. Ludwik Zaunar w roku 1936, po wyborze na drugiego proboszcza Zboru Ewangelicko - Reformowanego w Warszawie, opuścił Łódź. Po Powstaniu Warszawskim wywieziony został do obozu w Dachau, gdzie zginął w lutym 1945r.
O bardzo szerokim zakresie tematyki społeczno - religijno - ekumenicznej Biuletynu mogą świadczyć miedzy innymi takie artykuły jak: Ulryk Zwingli – /szwajcarski kaznodzieja , jeden z głównych twórców ewangelicyzmu reformowanego/, Istota protestantyzmu, Henryk Ułaszyn – /profesor, nestor filologii słowiańskiej w Polsce, wolnomyśliciel/, Jan Hus - /czeski duchowny, reformator Kościoła/, Ekumenia i Reformacja XX-go Wieku, Ustrój Kościoła Reformowanego w Polsce, Erazm z Rotterdamu i inne.
W Łodzi zamieszkałem w 1952 roku, sześćdziesiąt lat temu, ale doskonale pamiętam bardzo interesujące prelekcje /ciekawości – opowieści/ p. Stefana Eckersdorfa oraz pani
E. Kopciuchowej przy herbatce po niedzielnych nabożeństwach. „Duszą Zboru” była pani Janina Grzybowa, która wnosiła dużo ciepła i radości podczas ówczesnych spotkań, choć były to bardzo trudne czasy. Niezapomniane są niedzielne wycieczki z rodziną p. Alwiny Krajewskiej do podłódzkiej miejscowości, Wiśniowej Góry.
Ze względu na małą liczebność członków Zboru konfirmacje młodych ludzi odbywały się co drugi rok, zawsze uroczyście w dzień pamięci Zesłania Ducha Świętego /Zielone Świątki/. Jedna z nich, której udzielał ks. Jarosław Niewieczerzał, szczególnie utkwiła mi w pamięci. Nie pamiętam dobrze, które z młodych osób tego roku przystępowały do konfirmacji. Pamiętam natomiast, że jedna z odświętnie ubranych dziewcząt, być może była to Małgosia , albo Ula Krajewskie, wypowiedziała słowa tekstu przyrzeczenia, wybranego przez siebie na tę uroczystą chwilę, tak donośnie, aby usłyszał to cały Zbór., a był to Psalm 23:
„Pan jest pasterzem moim,
Niczego mi nie braknie.
Na niwach zielonych pasie mnie,
Nad wody spokojne prowadzi mnie...”
Głośno wypowiedziany tekst z dużym uznaniem został przyjęty przez uczestników zgromadzenia. Uroczysty dzień konfirmacji był również świętem dla Zboru. Zapamiętałem tę konfirmację i dlatego, że był to także tekst mojego przyrzeczenia sprzed wielu laty.
Perłą Zboru pozostaje p. Maria Skierska, która mogłaby wiele opowiedzieć o interesujących zdarzeniach, jakie miały miejsce w Łódzkim Kościele . W ten uroczysty dzień Zboru, łączyliśmy się myślą z Panią Marią i odnosiliśmy wrażenie jakby była wśród nas. Życzyliśmy jej dużo zdrowia, radości i pokoju na dalsze lata życia.
Od pierwszych dni pobytu w Łodzi moje losy były związane z Zborem Ewangelicko - Reformowanym i stałem się częstym gościem domu rodziny pastora Jarosława Niewieczerzała. Zresztą byliśmy dalszą rodziną i pani pastorowa często mnie strofowała , gdy zwracałem się do Niej „per pani” – „Jestem twoją ciocią i pamiętaj o tym” – słyszałem w odpowiedzi. Kościół w tym czasie świecił pustkami ponieważ bardzo wielu parafian / ok. 70% członków zboru/ w 1945 roku wyjechało do Czechosłowacji, wraz z pastorem Emilem Jelinkiem. Także w latach następnych sporo inteligencji łódzkiej wyjechało do Warszawy. Nabożeństwa jednak odbywały się regularnie, bez względu na ilość zgromadzonych osób. W okresie zimy miejscem nabożeństw była sala zborowa, ale świąteczne, niezależnie od niskiej temperatury, odbywały się w kościele. Wielkie żeliwne piece, stojące w tylnej części kościoła, płomieniem trawiły sporą ilość opału. Na niewiele to się zdało, bo i tak chłód przenikał nawet przez grube, ciepłe odzienie. Za oknami zgrzytały i dudniły tramwaje, z prostokątnym podświetlonym na górze numerem 14, które przejeżdżały ulicą Radwańską do krańcówki obok miejskiej rzeźni. Drgania z ulicy przenosiły się na budynek kościelny powodując pękanie ścian. Założono stalowe ściągi, które na jakiś czas zabezpieczyły budynek przed dalszym niszczeniem.
W mieszkaniu ks. Jarosława Niewieczerzała spotykało się wielu przyjaciół spośród inteligencji łódzkiej i warszawskiej /czasowo zamieszkałej w Łodzi/. Wśród nich był dość częstym gościem profesor Politechniki Łódzkiej, Jan Buchholtz. Pan Profesor był znany nie tylko jako pracownik naukowy, autor podręczników akademickich z zakresu mechaniki ogólnej /J Buchholtz i J Leyko/ i hydromechaniki, ale także jako osoba o bardzo dużym poczuciem humoru i dowcipu. To o nim do dziś krąży wiele legend uwiecznionych w wydaniach książkowych z dziejów łódzkiej uczelni. Ponieważ i ja byłem studentem prof. J. Buchholtza, więc niejednokrotnie na towarzyskich spotkaniach z humorem opowiadam o tej barwnej postaci Łodzi.
W roku 1962 przyjąłem obowiązki odpowiedzialności za Zbór Łódzki, zostałem wybrany na Prezesa Kolegium Kościelnego. Byłem w tym czasie najmłodszym prezesem ze wszystkich Zborów Ewangelicko – Reformowanych w Polsce. Dziś może nie jest to rzecz wyjątkowa, ale wtedy, gdy nie było środków materialnych na utrzymanie Kościoła i takich prozaicznych problemów jak przykładowo trudności z zakupem opału na ogrzanie mieszkania duchownego, to podjęcie się obowiązków prezesa było wielkim wyzwaniem. Częsta dewastacja kościoła przez nieodpowiedzialnych mieszkańców miasta, bezpośrednie kontrole życia zborowego przez funkcjonariuszy bezpieki, choć wyjątkowo dyskretne, wezwania do „spowiedzi” na ulicę Lutomierką, były dużym problemem dla młodego i niedoświadczonego Prezesa Zboru. W tych trudnych latach w pracach zborowych pomagali mi między innymi: p. Karol Nemec, p. Zenon Mały, p. Marta Matys, p. Karol Wolski.
Z satysfakcją wspominam współpracę Parafii Ewangelicko - Reformowanej z Kościołem Ewangelicko – Augsburskim w Łodzi, a to głównie za sprawą duchownych tych kościołów, którzy byli przyjaciółmi z lat studiów. Można żałować, że nie rozwinęły się na szersza skalę kontakty młodzieży z tych dwóch bliskich sobie zborów. Nieliczne znajomości z tamtego okresu czasu owocują do dnia dzisiejszego, tak zarówno w zakresie udziału w nabożeństwach okolicznościowych jak i w kontaktach osobistych.
W 1972 roku, po długiej chorobie, zmarł pastor Jarosław Niewieczerzał i zbór w dużym mieście pozostał bez stałego duchownego, a trudności każdego dnia nie ubywało. Dużą troską otoczył Łódzki Zbór Superintendent Kościoła Ewangelicko – Reformowanego w Polsce ks. Jan Niewieczerzał, brat zmarłego Jarosława. Mimo wielu obowiązków często przyjeżdżał do Łodzi. Wczesnym rankiem wsiadał do pociągu w Warszawie, aby zdążyć na prowadzenie nabożeństwa o godz. 11 w Łodzi. Po nabożeństwie odbywały się krótkie rozmowy w sprawach najistotniejszych dla zboru, spotkania z bliską rodziną i wieczorem wracał do stolicy. Również w każde święta odbywały się nabożeństwa, którym najczęściej słowem służył ks. Jan, Superintendent Kościoła. Ks. Jan Niewieczerzał uczestniczył także regularnie w Walnych Zgromadzeniach Zboru. Podczas jednego z takich zebrań dostałem od Księdza pamiątkowy długopis, który dla mnie miał duże symboliczne znaczenie.
Niejednokrotnie, gdy nie było duchownego w Zborze łódzkim, nabożeństwa niedzielne prowadził Karol Niewieczerzał, syn pastora Jarosława.
Zanim ks. Jerzy Stahl rozpoczął stałą pracę w Zborze Łódzkim w roku 1974, wiele czasu poświecił tej społeczności ks. Zdzisław Tranda, dojeżdżając przez ponad dwa lata z Zelowa. Były to trudne chwile dla Parafii nie tylko organizacyjne, ale także lokalowe, materialne oraz remontowe. Ile trosk przysparzał nam cmentarz przy ulicy Felsztyńskego, który był regularnie dewastowany! Widok tego cmentarza źle się kojarzył mieszkańcom bloków wzniesionych w latach pięćdziesiątych w jego pobliżu. Wiele czasu, spotkań i narad poświęcano sprawom zwiększenia liczebności zboru, a także rozbudowy pomieszczeń w budynku parafialnym. Dom zborowy zbudowany w roku 1908, już od początku istnienia, był zbyt mały na potrzeby parafii. Prace administracyjne zboru prowadziła, wówczas jeszcze bardzo młoda, p. Ilona Motylewska. To ścieżki parku im. Poniatowskiego pamiętają nasze niekończące się dyskusje w drodze z Parafii do tramwaju przy Dworcu Kaliskim.
W 1975 roku zaszła potrzeba wydzielenia pomieszczenia gospodarczego z sali zborowej. Wówczas powstał dylemat, czy w przyszłości nie nastąpi znów konieczność powiększenia sali dla potrzeb religijnych. Wiele osób było przeciwnych tej decyzji. To wtedy padło pamiętne zdanie – „Oby tylko zaszła taka potrzeba, to bez żalu zburzymy ścianę działową”. Słowa te stały się prorocze, po kilku latach została nie tylko powiększona sala zborowa, ale jeszcze wyremontowana. Inne zdarzenie związane z budynkiem parafialnym miało miejsce w latach 1988 – 1991. Budynek zborowy był w bardzo złym stanie technicznym, zawilgocony, bez należytego ogrzewania, uszkodzone poszycie dachowe, odpadające tynki itp. Powstał i tym razem dylemat: wyremontować tylko pomieszczenia, czy też dokonać jednocześnie modernizacji i rozbudowy budynku. Wybrano to drugie. Projektantem rozbudowy budynku został parafianin zboru inż. Tomasz Motylewski. Dobudowane zostało piętro, wypełniono narożnik budynku, piwnice przystosowano do zajęć Koła Młodzieży, adoptowano pomieszczenia mieszkalne, a także założono instalację centralnego ogrzewania. Typowa łódzka kamienica otrzymała wykusze okienne, co urozmaiciło całą bryłę budynku. Architekt miasta Łodzi z zadowoleniem zatwierdził zaprojektowane zmiany. Administratorem Parafii w tym okresie był ks. Roman Lipiński, a pracami Kolegium Kościelnego kierował inż. Jan Pospiszył. Jedną kadencję Prezesa Kolegium pełniła p. Milena Urbańska, córka pana Nemeca, mieszkańca dawnej ulicy Różanej, wieloletniego członka Kolegium Kościelnego. I tym razem decyzja modernizacji budynku parafialnego była słuszna. Dodatkowe pomieszczenia służą dzisiaj nie tylko młodzieży do spotkań pozaszkolnych, dzieciom do nauki w Szkółce Niedzielnej, ale także udostępniane są studentom, głównie z parafii ewangelickich, do zamieszkania w okresie nauki w łódzkich uczelniach.
Nie sposób pominąć zasług ks. Marka Izdebskiego, który był administratorem Zboru w latach 1991 – 1992 i dojeżdżał do Łodzi aż z Śląska. Troski o zbór powodowały, że musiał wielokrotnie pozostać przez kilka dni w Łodzi. Bywał też gościem w moim domu.
Lata minione nie ograniczały się tylko do troski o utrzymanie Zboru, ale były w nich chwile uroczyste, jak ordynacja pastorów: Marka Izdebskiego, Romana Lipińskiego i Semka Korozy, chwile wzniosłe w dniach obrad Synodu Kościoła, jak i przyjacielskie spotkania oraz wspólne wycieczki parafian. Wracając myślą do minionych czasów nie sposób zapomnieć lat siedemdziesiątych, kiedy to nastąpiło znaczące ożywienie życia zborowego. W związku z planowaną budową kopalni węglowej w Bełchatowie ludność zamieszkująca Kuców i okolice zmuszona została do opuszczenia domów i zagród. Część ludności przeprowadziła się do Kleszczowa, inni do Bełchatowa albo na Śląsk, a niektórzy zamieszkali w Łodzi. Starali się mieszkać blisko siebie, podobnie jak to było w Kucowie. Między innymi i z tego też względu, rodziny Sztranków i Tuczków zamieszkały w pobliżu siebie w Rudzie Pabianickiej.
Młodzi ludzie z Zelowa, Bełchatowa, czy Kleszczowa, którzy przyjechali na studia lub na naukę w szkołach zawodowych Łodzi, po ukończeniu szkół znaleźli pracę w tym mieście i już nie wrócili do rodzinnych stron. Większość z nich, którzy związali się z Kościołem reformowanym w Łodzi, miała czeskie „korzenie”.
Jeszcze dziś niektórzy wspominają uroczystą Wigilię Bożego Narodzenia w roku 1973 jak i w 1974. Sala zborowa nie mogła pomieścić wszystkich gości w te Wigilijne Wieczory. W radosnym nastroju śpiewano kolędy zarówno w języku polskim jak i czeskim. Dzieci natomiast z ochotą popisywały się wierszykami, aby otrzymać od Mikołaja świąteczną paczkę. Przy ciasteczkach i herbacie mijały wieczory w rodzinnym nastroju.
Podczas uroczystości jubileuszowych z uwagą słuchałem referatu senatora i przewodnika po Łodzi pana Ryszarda Bonisławskieg o tutejszym kościele. Sądzę, że i ja wniosłem małą cząstkę do wiadomości o architekturze kościoła przy ulicy Radwańskiej 37. W roku 1986, albo też 1987, nie pamiętam tego dokładnie, byłem na wycieczce w Wilnie. Wyjeżdżając, wówczas do jeszcze Związku Radzieckiego, wiedziałem, że w Wilnie i jego okolicach funkcjonowały Zbory Kalwińskie. Dlatego też postanowiłem w Wilnie odszukać ich ślady. Ani przewodnik wycieczki, ani recepcjonistka hotelowa nic nie wiedzieli na ten temat. W książce telefonicznej odszukałem tylko numer do parafii luterańskiej, ale nikt nie podnosił słuchawki. Dopiero na dworcu kolejowym kasjerka udzieliła mi nikłej informacji – „Przy głównej ulicy jest kino, którego fasada przypomina jakąś budowlę kościelną”. Informacja okazała się jak najbardziej trafna. Bez trudu odnalazłem charakterystyczną budowlę, która wzbudziła moje zdziwienie. – Przecież to jest taki sam kościół jak w Łodzi! Fasada budynku od strony wejściowej, z podpierającymi kolumnami, jest identyczna jak na ul. Radwańskiej. Bileterka, mimo że w tym czasie był wyświetlany film, pozwoliła mi wejść na salę kinową. Wewnątrz niczego szczególnego nie zauważyłem. Teren wokół dawnego kościoła był jednak w nieciekawym stanie. Budynek stojący obok kościoła, być może dom parafialny, od zewnątrz był odrestaurowany, ale wewnątrz istniała całkowita ruina. Wejście z bramy na klatkę schodową odgradzał gruby łańcuch chroniący wstępu nieproszonym gościom. Wiadomość o tym kościele przywiozłem do Łodzi. Przypuszczam, że niniejszą informację zamieściłem także w jednym z moich artykułów p.t. „Niedzielne wspomnienia”. Pan senator Bonisławski, wspominając w wygłoszonym referacie Kościół Kalwiński w Wilnie, być może pamiętał moje spostrzeżenia przekazane podczas niedzielnych wędrówek łodzian po zakątkach miasta, ale z pewnością korzystał głównie z innego źródła wiedzy.
Po zakończonej części oficjalnej uroczystości w Kościele, wianuszek znajomych otoczył panią Barbarę, dawną nauczycielkę Szkółki Niedzielnej w tutejszym Zborze. Sądzę, że pani Barbara, podobnie jak ja, podczas uroczystości wracała myślą do minionych czasów, do lat gdy z mężem ks. Jerzym Stahlem pracowali w Łodzi. Szukała teraz wzrokiem swoich wychowanków Szkółki Niedzielnej – „Gdzie jest Jureczek, mój ulubiony uczeń? – widząc mnie, zawołała w jednej chwili, a chodziło właśnie o mojego syna.
Ksiądz Jerzy Stahl wraz z małżonką pracowali w Łodzi w latach 1974 – 1989, w tym też czasie przeprowadzono kapitalny remont kościoła, wraz z wymianą dachu, założeniem nowej instalacji elektrycznej, podłączono kościół do miejskiej sieci centralnego ogrzewania, zmieniono wystrój wnętrza, jak również uporządkowano teren wokół kościoła wraz z ogrodzeniem, a także założono ogródek przy budynku parafialnym. Ten ogródek był pod wielką troską pani Barbary i pani Sabinki, która mieszkała z nimi w domu parafialnym. Z satysfakcją mogę dziś stwierdzić, że to mój głos przesądził o położeniu szlifowanych płyt marmurowych na betonowej posadce, która do dziś nie straciła swojego uroku. W tym też czasie zainstalowano nowe organy otrzymane w darze od zboru w Holandii. Przeszły do historii mało spotykane organy z krążkami papierowych taśm zapisu melodii pieśni kościelnych. Na tych organach grał podczas nabożeństw w latach 1952- 1962 uczeń gimnazjum, a potem student Jaroslaw Niewieczerzał, syn miejscowego pastora. Bardzo wiele czasu i inwencji przy remoncie Kościoła wykazał inż. Andrzej Topolski oraz członkowie Kolegium: Zdenek Matys, Rościsław Sztranek, Jan Pospiszył, Maria Skierka i Lidia Jelenowa, żona pastora Jerzego zmarłego w obozie w Dachau.
W tym samym czasie, gdy odbywały się uroczystości w Zborze przy ulicy Radwańskiej, miał miejsce koncert, w drugim końcu Łodzi, w Kościele p.w. św. Apostołów Piotra i Pawła. W koncercie udział wzięły „Zelowskie Dzwonki” oraz chór młodzieżowy z Holandii. Chór ten gościł na zaproszenie Zboru Ewangelicko – Reformowanego w Zelowie. Uczestnicy koncertu, wraz z Proboszczem Parafii, owacyjnie przyjęli występy zespołów. Wiele osób, które tego dnia przybyły na koncert, po raz pierwszy dowiedziało się o Kościele Ewangelicko – Reformowanym istniejącym w Łodzi oraz w małej miejscowości podłódzkiej, Zelowie.
Te zespoły swoją muzyką i śpiewem rozsławiły imię Boże. Może to tak właśnie miało być, że w czasie, gdy świętował Zbór Ewangelicko - Reformowany w Łodzi, świętowano także w Kościele Katolickim p.w. św. Apostołów Piotra i Pawła.
Zbór Ewangelicko – Reformowany w Łodzi przetrwał ciężkie chwile i okrzepł w ciągu ostatnich lat. Duża to zasługa ks. Semka Korozy, pracującego w tym Zborze od 20 lat i pomocy skierowanych do Łodzi ks. Douglasa i pani Elizabeth Searles z kościołów prezbiteriańskich w Stanach Zjednoczonych. Przewodnią siłą tych działań jak i przygotowania niniejszych uroczystości było Kolegium Kościelne, którym od wielu lat kieruje p. Ilona Motylewska. Uroczysty dzień 7-go października był także uwieńczeniem zakończenia prac remontowych elewacji budynku kościoła. Trudno także nie zgodzić się z poglądem jednego z duchownych, który przez wiele lat pracował w tym Zborze, – „Podobnie jak przed wielu laty, tak i dzisiaj siłą Zboru są głównie osoby, które same, albo ich rodziny pochodzą z Zelowa, Kucowa /Kleszczowa/ , a także Bełchatowa”.
Potwierdzeniem tego spostrzeżenia jest także pani Marta, prawnuczka p. Wilhelma Najmana pochodzącego z Zelowa / o nim już wspominano w tekście/, która jest aktywną członkinią Filii Zboru Łódzkiego we Wrocławiu. Opiekunem duszpasterskim Filii Zboru we Wrocławiu, od chwili jego powstania w roku 2007, jest ks. Semko Koroza. Na szczególną uwagę zasługuje p. Alina Nowak /z d. Aleksandra Maślankówna/, ktora od ponad trzydziestu lat wzbogaca grą na organach nabożeństwa w Łódzkim Kościele. Również przodkowie Pani Aliny wywodzą się z Zelowa.
Dobiegła końca część oficjalna uroczystości 80 rocznicy otwarcia Kościoła oraz 110 rocznica powołania Parafii Ewangelicko – Reformowanej w Łodzi, wraz z częścią artystyczną, z udziałem Sławomira Bronka i Marcina Armańskiego. W sali zborowej czekał artystycznie udekorowany stół ze smakołykami, a był to swego rodzaju „Tort urodzinowy”. Wielu uczestnikom uroczystości najbardziej utkwił w pamięci właśnie ten „Tort urodzinowy”. I niech i tak pozostanie.
Przybyli goście na uroczystości uwiecznili swoją obecność wpisem do księgi pamiątkowej wyłożonej na stole we wnętrzu Kościoła. Swoje wspomnienia zawarłem wpisem, którego treść pochodzi z czeskiej piosenki – „ Tutaj spędziłem swoją młodość, całego życia bieg, teraz śpiewam też z radością – Tu jest mój dom ”.
Upamiętniając ten wieczór jubileuszowy przesyłam „kwiaty pamięci” przyjaciołom z Łódzkiego Koła Młodzieży z lat pięćdziesiątych. Niezapomniane są wspólne spotkania w zimowe wieczory przy fortepianie w Sali Zborowej oraz obozy letnie w Pstrążnej i Białym Dunajcu. Przesyłam serdeczne pozdrowienia tym, którzy wzrastali wraz z dziejami Łódzkiego Kościoła. Nikt nie uwierzy, ale my o sobie pamiętamy, choć dzieli nas dal i czas minionych lat. Przyjaciołom, według imion, które pamiętam z tamtych lat: Krysi i Halince Nemeczek, Halinie Matys, Jadwidze Grzybównie, Blance Swoboda z W-wy, Basi Skierskiej z Cieszyna, Tamarze Pospiszył z Holandii, Jarkowi Niewieczerzał w Szwajcarii dedykuję słowa piosenki obozowej:
„Wspomnij mnie, jeszcze tylko wspomnij mnie
Poprzez wszystek czas i dal i tłum obcych lic
Wspomnij mnie....”
Niestety, nie ma już wśród nas Janka Pospiszyła, o którym także w tym dniu pamiętaliśmy.
Minęły lata, minęły piosenki, a drzewa rosnące w parku obok Kościoła, niezawodnie, szumem swych liści, przyklaskiwały wszystkiemu temu, co działo się przez tych osiemdziesiąt lat, także i dzisiaj, gałązki powiewem wiatru kłaniały się wzniosłym uroczystościom jubileuszowym.
Garstka wspomnień: Jarosław Stejskał.
Dziękuję P. Ani i Andrzejowi Topolskim za pomoc w napisaniu wspomnień oraz Pani Natalii Małachowskiej – autorce „Kalendarium”, z którego niejednokrotnie korzystałem.